Fundacja Pasja

Adopcja wirtualna Malucha

Moc przyjaźni!

ZAPISZ SIĘ DO NASZEGO NEWSLETTERA!





Dzienne pokrycie posiłków
7zł


Dzienne utrzymanie
15 zł


Miesięczne utrzymanie
450 zł


Przekaż dowolną darowiznę:




Możesz dokonać darowizny  wpisując w tytule przelewu np. "Maluch'' na numer konta:
Swift/Bic: BPKOPLPW IBAN:
PL: 72 1020 5242 0000 2302 0453 8427

Adopcja Malucha

Historia Malucha…

W takich miejscach, po prostu nie da się być wesołym. W takich miejscach, po prostu smutek i rozżalenie wiszą w powietrzu. W takich miejscach każde serce powoli pęka, a w szczególności pęka serce troskliwej kobyły – matki i jej malutkiego źrebaka, dla którego każdy dzień, od kiedy przyszedł na świat miesiąc temu, to męczarnia i cierpienie.

Przyjechaliśmy na podwórko jednego z wielu w Polsce gospodarstw, takich przydomowych i we wsi, gdzie zwierzęta, oprócz siłą do pracy, są jeszcze dumą i obiektem szacunku swoich właścicieli w poczciwym zresztą już wieku.

Zwykła obora, nawet widać, że niedawno pomalowana, a w niej dwa cierpiące konie. Gdy weszliśmy do boksu, zobaczyliśmy miesięcznego źrebaka, leżącego w rogu boksu. Jego matka od kiedy nas zobaczyła, nie opuszczała nas na krok, jej obawa o swoje maleństwo była ogromna, bowiem gdy podeszliśmy bliżej do malucha, ta od razu skuliła uszy i wciskała się między nas a źrebaka, jakby chciała być jego obroną przed ludźmi z nieznanymi dla niej intencjami. Ona wiedziała, że jej maleństwo nie zdoła uciec, jeżeli zaszłaby taka konieczność.

Właściciele powiedzieli, że pierwszy raz taki źrebaczek się im przytrafił, taki krzywy i biedny, że jak się urodził i wstał, to nogi miał okropnie wygięte i do teraz, cały czas się na nich chwieje. Jak chwilę postoi, to zaraz znowu się kładzie i tak żal serce ściska, ale nawet na padok nie może ich wypuścić, bo jak się położy w błoto, to przecież źle mu będzie, a i kobyła wtedy, zamiast skubać trawę, to przy nim będzie stała, bo dobra z niej matka.

– No i stoją tak w tej stajni, a to przecież też źle dla konia, cały czas zamkniętym być – dodali po chwili.

Słuchałam i wciąż patrzyłam w oczy malutkiego źrebaka, który co chwila zerkał na swoją mamę. Po chwili zdecydował się wstać, ale miał z tym ogromne trudności, więc postanowiliśmy mu pomóc. Chwilę popatrzył na nas i poszedł do swojej matki, by napić się mleka –  każdy krok kończył się dotknięciem przodem stawów ściółki, obydwoma przednimi kończynami. Ten maluszek, nie może nawet do syta napić się mleka, bowiem jego nogi po chwili stania się uginają, a ból znów każe się położyć i przezwycięża wszystko.

Od urodzenia źrebak stoi w tym samym miejscu, w którym się urodził- to dopiero miesiąc, ale tak może wyglądać jego każdy dzień. Do końca- bo przecież gdy wyjdzie na twarde podłoże, nawet trawę, to na jego już opuchniętych mocno stawach, pojawią się otwarte rany, bo już jest pierwsza rana- i wtedy nie będzie już dla niego nadziei.

Mały źrebak i jego mama – ich życie jest w niebezpieczeństwie, bo przez epidemię, sytuacja wielu ludzi się zmienia- w tym ich właścicieli.

Nie mają oni środków, by leczyć źrebaczka. Nie mają serca, by sprzedać go i jego mamę w niewiadome ręce, tym bardziej jakiemuś handlarzowi, bo droga od handlarza, prowadzi już najczęściej do tylko jednego miejsca. Bo kto kupi poważnie chorego źrebaka, z przykurczem ścięgien, zainwestuje ogromne pieniądze w leczenie, nie wiedząc nawet, czy ten maluch będzie kiedykolwiek normalnie funkcjonować? A co z jego matką? Przecież to maleństwo ją potrzebuje…

A może los jego i jego matki potoczy się całkowicie inaczej? Może po potwornym transporcie, bo całej drogi, jakby ona krótka nie była, źrebak nie ustoi na swoich nogach i albo zostanie zdeptany przez inne konie, albo na pół żywy, przepełnionymi i pełnymi rozpaczy oczami, ujrzy mury rzeźni- i choć całym sobą będzie wołał swoją matkę, jej tam nie będzie – bo ludzie, do których może zostaną sprzedani, zostawią ją, a jego za kilka miesięcy się pozbędą? I będzie przerażenie i strach i ból i śmierć- końskiego dziecka, niewinnego, pragnącego żyć. Nie wiemy, co się stanie, ale wiemy to, że źrebak, pragnie żyć.  Źrebak, który jest poważnie niepełnosprawny i potrzebuje ratunku.

Ten źrebak cierpi, wymaga pomocy- bo zamiast paść się na łące ze swoją ukochaną mamą, wygrzewać się w słońcu, wciąż leży ze smutnymi oczkami i niepełnym brzuszkiem… Aby mógł on najeść się do syta, trzeba go podtrzymywać, a to wymaga siły, która przeminęła u właścicieli z wiekiem, pomimo prawdziwej chęci…

Nadzieją maluszka jest operacja na przykurcz ścięgien w obydwu nogach.

Chcesz adoptować Malucha?

Przekaż dowolną darowiznę:





Wesprzyj

Wesprzyj fundacje

Wybierz kwotę darowizny:

Wpłać dowolną kwotę:

Chcesz uzyskać
więcej informacji?

665 403 450