Fundacja Pasja

Szczeniak wyrzucony na śmierć

 Prosimy Cię o pomoc!

ZAPISZ SIĘ DO NASZEGO NEWSLETTERA!






Zbiórka dla malutkiej Lily

„ Życie zaczyna się wtedy, gdy kończy się lęk, zaś pojawia nowa nadzieja… ”

Coś do złudzenia może przypominać jakąś rzecz, jednak nigdy tak naprawdę tą rzeczą nie będzie… Zawsze coś od czegoś będzie się czymś różniło. Nawet najmniejszym detalem, jednak nawet taka rzecz, jest już różnicą… człowiek od człowieka, człowieczeństwo od ludzkości…

Kochani, znacie to już z tysięcy historii- efekt, który naradza się z dniem, kiedy ludzie przestają traktować czułą istotę jak żywy organizm, a zaczynają w niej widzieć tylko rzecz, z którą można zrobić wszystko- rzecz nie godną niczego- poszanowania, delikatności, odpowiedzialności…

Dzisiaj,  przekażę wam kolejną historię, która przerodziła się w istny dramat pewnej malutkiej istotki, która jedynie bezbronnie znosiła to, co zgotował jej ten niesprawiedliwy los…

Mamy styczeń, a z nim przeszywający wiatr i ciągły chłód… nawet za tarczą ciepłych ubrań, dosięgają nas jego niezbyt przyjemne uroki- chodzimy zmarznięci, przeziębieni, czasem mając jedynie ochotę schować się pod ciepłym kocem, z kubkiem rozgrzewającej herbaty…

Ta maleńka istotka też pewnie pragnęła zaznać jedynie trochę ciepła… jednak nikt nie wysłuchał jej prośby, a wręcz dotkliwie odsunął ją od jej pragnień…

Noc jest długa, tym bardziej noc, w której czujemy, że zaraz nie damy radę wziąć następnego wdechu, na którym tak bardzo nam zależy…

Noc, samotną noc, w której oceanie ciemności zostaliśmy sami i sami się w nim topimy. Tylko my i strach, wychodzący coraz bardziej z ukrycia, jakim jest każda minuta spędzona w ciemności czarnej jak smoła…

Noc, w której nie śpimy ani chwili, bo boimy się, że możemy już więcej nie otworzyć oczu…

Zwykły karton, o wnętrzu, gdzie maluteńka istotka przeżywała swoje piekło… istotka, która powinna spać bezpiecznie, przytulona do ciała swojej matki, istotka, która po przebudzeniu, powinna poczuć ten najwspanialszy dla niej zapachach, jakim jest zapach jej mamy…

Nic z tego. W nieszczęściu nie ma na to miejsca… Zamiast ciepła bijącego z ciała matki,  chłód dostający się do środka kartonu z niewielkiej dziury. Zamiast kojącego zapachu, zapach nieprzyjemnego styczniowego powietrza… i w koło sześć jednakowych ścian- do której się przytulić?

To bez znaczenia. Żadna nie da ciepła, bezpieczeństwa, nie zaspokoi głodu… to elementy rzeczy, której sam stałeś się częścią, przez swoich właścicieli- ludzi, którzy mieli obdarzyć cię opieką i bezpieczeństwem- dać godność i zasypać uczuciami…

Ta biedna suczka nie dostała nic, prócz wilgotnego kartonu,  w którym cudem ocaliła swoje życie…  nic, prócz wielkiego strachu i lęku, nic, prócz przerażającego zimna i głodu…

Wiecie co, kochani?  Straszne są interwencje, które prawie zawsze wstrząsają mną do granic możliwości, straszne są historie, których słucham z ust handlarzy, z tlącą się błędną nadzieją,  że może trochę przesadzają… straszny jest widok zmaltretowanych, połamanych, zagłodzonych  istot, które wyglądają tak, jakby żaden ratunek nie byłby już w stanie im pomóc… jednak niektóre losy nigdy nie napiszą o sobie historii- staną się częścią jakieś innej…

I taki jest los Lily- malutkiej suczki, która wychłodzona po nocy spędzonej w kartonie, trafiła do naszej fundacji. Jej historii nigdy nie poznamy. Możemy ją opowiedzieć dopiero od momentu, kiedy złączyła się z naszą historią…

Jej oprawcy, postanowili podrzucić ją w nocy pod teren naszej fundacji… Czy nie łatwiej by było po prostu przekazać nam ją osobiście? Czy naprawdę wierzyli w to, że ta noc nie wyrządzi żadnych szkód w zdrowiu tego maluteńkiego szczeniaczka? Czy naprawdę ich sumienie, przez to, że zostawili ten karton koło fundacji, a nie koło śmietnika, da im spokojnie spać?

Nigdy nie poznam prawdziwych odpowiedzi na te pytania, jak i nigdy nie zrozumiem czynów większości ludzi, a raczej istot, które ludźmi się nazywają…

Lily to jeszcze maluteńki szczeniak, który boi się wszystkiego w około- nie dziwię się mu, po tym, co już zdążył przejść… jednak o wiele większym problem od jego strachu, który można niedługo zniwelować, jest jego nie najlepsze zdrowie…

   Szczeniaczek jest wychłodzony, a w prawym oku zalega duża ilość ropy …  diagnostyka, leczenie i zapewnienie odpowiedniej opieki weterynaryjnej jak i tej podstawowej to koszt 2000 złotych.

Zło jest i będzie- nic w związku z tym nie zmienimy, jednak zrobimy, mam nadzieję, że jeszcze nie raz, coś o wiele wspanialszego- wyrzucimy na zawsze całe cierpienie, ból i strach z życia niewinnej, a tak bardzo skrzywdzonej istoty- to my, wszyscy razem, dokonujemy tych rzeczy- rzeczy, które przywracają czułej istocie jej prawa, rzeczy, które pozwalają rozwinąć jej emocje i stać się kimś, a nie tylko czymś… pomaganie wielką ma moc… może właśnie dziś razem pomożemy Lily?

Aktualizacja 1 28.01.2020

Kochani, stan Lily jest bardzo ciężki…  ta mała kruszynka oprócz wychłodzenia organizmu, choruje na parwowirozę-  okropnego wirusa, który niesie ze sobą śmierć w połowie przypadków.

Lily wymiotuje pianą, oddaje kał z krwią i cały czas śpi. Gdy się przebudza, jest bardzo osowiała, po jej szklanych oczkach widać, że bardzo cierpi…

Tej małej kruszynie los nie oszczędził nieszczęścia, choć tak wiele już wcześniej wycierpiała. Została wyrzucona na śmierć, cudem przeżywając mroźną noc… i znów, po chwili wytchnienia staje pośród ciemnej otchłani…

Lily przyjmuje dwa razy dziennie kroplówki, ponieważ malutka sunia nie chce jeść, a i od wody odwraca wzrok. Ma codziennie podawany antybiotyk, lekarstwa i pasty. W jej młodziutkim ciele stacza prawdziwą wojnę z potężnym wirusem…

Parwowiroza jest zakaźna dla innych psów, więc mała Lily nie może meć nawet wsparcia w swojej Lunie, suczce, z którą zaprzyjaźniła się w pierwszych dniach pobytu u nas w fundacji…

Nie jesteśmy w stanie zrobić nic więcej, niż zastosować się do zaleceń weterynarzy i czekać na efekty leczenia… Kilkumiesięczny pies, który jeszcze niedawno walczył z obezwładniającym zimnem, dziś zmaga się z potężnym wirusem… pomóżmy Lily. Nie zostawiajmy jej tak, jak zrobili to jej poprzedni właściciele.

Aktualizacja 2– 02.02.2020

Kochani,

Nasza kruszynka Lily dalej przyjmuje antybiotyk, jednak przestała brać kroplówki- apetyt suczce dopisuje, do końca leczenia będzie spożywać karmę, którą zalecił weterynarz.

Widać dużą różnicę po antybiotyku i pastach, jednak suczka wciąż jest osłabiona- w jej pięknych oczkach nie zawitały jeszcze przysłowiowe iskierki.

Lily bardzo dużo śpi- zresztą najlepiej jej samopoczucie zobrazuje poniższe zdjęcie…

Za dotychczasową pomoc dziękujemy!

Wprowadź kwotę darowizny




Możesz dokonać darowizny  wpisując w tytule przelewu np. "Lily'' na numer konta:
Swift/Bic: BPKOPLPW IBAN:
PL: 72 1020 5242 0000 2302 0453 8427
Jeżeli chcesz wiedzieć czy udało się pomóc. Podaj w tytule przelewu swój numer tel. oddzwonimy lub zapisz się do naszego newslettera! 🙂

Wesprzyj

Wesprzyj fundacje

Wybierz kwotę darowizny:

Wpłać dowolną kwotę: